Sumienie śmierci
Pewnego dnia wysłał Bóg śmierć po duszę pewnej kobiety. Poszła więc śmierć zgodnie z wolą Pana pod wskazany adres. Weszła do starej, chylącej się wiejskiej chaty i zobaczyła ciężko chorą kobietę na łożu. Obok niej w izbie gromadka dzieci niezaradnych i małych, zapłakana i nieszczęśliwa, głodna i brudna.
Zastany obraz wzruszył serce bezdusznej śmierci, bo rok wcześniej zabrała z chaty ojca. Wiedziała też, że matka jest ostatnią nadzieją dzieci.
Wróciła więc śmierć do Boga z pustymi rękoma. Stanęła przed Panem i rzekła:
- Panie mój, nawet ja nie mam sumienia zabrać duszy tej kobiecie. Czy nie widzisz jaka panuje tam rozpacz? Co będzie z dziećmi gdy zabiorę im matkę?
Wtedy Bóg nakazał:
Idź na rozstaje dróg, tam pod wielkim kamieniem mam ukryty skarb. Śmierć wykonała polecenie. Odnalazła obrośnięty mchem i do połowy przysypany ziemią kamień. Widać było że od lat nikt go nie ruszał. Odwaliła kamień i zobaczyła robaka. Powróciła śmierć do Boga i zdała relacje.
- Panie, nie ma tam żadnego skarbu, jest tylko nędzny robak.
Wtedy Pan powiedział:
- Ja pamiętam o tym robaku, a myślisz, że mógłbym zapomnieć o tych dzieciach?
serwis adonai.pl
|