Frajerzy według św. Pawła
Gdyby Chrystus nie zmartwychwstał, bylibyśmy największymi frajerami - pisze św. Paweł (1 Kor 15,9). Dosadność użytego przez Apostoła słowa łagodzi biblijne tłumaczenie, w którym jego myśl oddano polskim wyrażeniem "godni politowania".
Gdyby Chrystus tylko umarł, chrześcijaństwo nie miałoby sensu. Jezus, który nie zmartwychwstał, to Człowiek przegrany. Idealista wdeptany w błoto. Od Jezusa, który by nie zmartwychwstał, ludzie by uciekli, wyparli się Go; mieliby do Niego żal, że ich oszukał - ...a myśmy się spodziewali... Taki Jezus budziłby co najwyżej litość, jako ktoś dobry, ale nieżyciowy. Sam sobie winien, chciał za dużo... Za takiego Jezusa nikt by nie miał odwagi umierać.
Z dwunastu Apostołów wszyscy ponieśli śmierć męczeńską. Wszyscy oprócz św. Jana, który zginął na wygnaniu, więziony na wyspie. A wystarczyło się wyprzeć i powiedzieć, że Jezus to przeszłość. - Nie znam tego Człowieka - i mieliby "święty spokój". A jednak tak nie robili. Zmartwychwstanie było dla nich czymś tak oczywistym, tak ważnym, tak cennym, że prawdy tej nie dali sobie wydrzeć. Woleli prześladowania, tułaczkę, tortury, wreszcie nawet - śmierć. Gdyby kłamali (bo np. ciało Jezusa wykradli sami i gdzieś ukryli), to przecież w końcu któryś by się złamał i przyznał. Nikt by nie umarł za coś, o czym by wiedział, że jest mistyfikacją. Zwłaszcza, że nic z tego nie mieli - tylko pot i krew.
Bywało, że ludzie byli tak o czymś głęboko przekonani, że oddawali za to życie. Do dziś fanatycy potrafią zabić siebie i innych w imię jakiejś idei. Człowiek potrafi trwać przy swoim do końca. Zwykle twórcy fanatycznych systemów - jak choćby Marks, Engels, Lenin - przekonywali innych, by szli na barykady i ginęli pod sztandarami sprawy robotniczej, a sami do końca życia mieli się dobrze. Nie oddali życia za swoje idee. Jezus był pewien tego, co głosi. Potwierdził to przez Krzyż. Budda, Mahomet, Kryszna - za ich prawdy czasem ginęli inni - ale oni sami nie. Wielu współczesnych guru namawia nawet do samobójstwa, zapewniając, że koniec świata bliski, a zbawienie wybranych pewne. Sami jednak zgarniają majątek "wyznawców" i... szukają kolejnych naiwnych, którzy dadzą się omotać.
Gdyby Apostołowie nie widzieli Jezusa Zmartwychwstałego, siedzieliby w wieczerniku zamknięci na cztery spusty, a kiedy szok po tragicznej śmierci Mistrza by minął, chyłkiem uciekliby z Jerozolimy i zaszyli się gdzieś na prowincji, nikomu nie mówiąc, że w ogóle kiedykolwiek Jezusa poznali. Stało się jednak inaczej. Garstka prostych rybaków ruszyła w świat. Dlaczego? Bo przestali się bać! Co więc się stało? Musieli spotkać Jezusa! Tego, który z dna beznadziei i totalnej klęski, którą sami widzieli na Golgocie, podnosi się i mówi, że każdy wraz z Nim może się dźwignąć - nawet z samego dna piekła - do życia. Coś wielkiego i prawdziwego, wartego nawet utraty życia, musiało się stać, skoro głoszenie Jezusa Zmartwychwstałego ogarnęło miliony ludzi i trwa do dziś. Kto spotka takiego Jezusa, trzyma się Go mocno, bo wie, że tylko z Nim wszystko jest możliwe i nawet przegrana może zmienić się w zwycięstwo. Z Nim i tylko z Nim nie ma sytuacji bez wyjścia. Kto się o tym przekonał, woli umrzeć z Jezusem niż żyć bez Niego, bo wie, że to ma sens jak nic innego na świecie!
Jolanta Niewińska